24 grudnia 2015

Rozdział 11

    Serce wybija rytmiczne BUM, BUM, BUM, zaciekle próbując wyrwać się z mojej klatki piersiowej. Nie chowam za siebie książki, która jest winna całej tej sytuacji. Już nie warto. Najciężej jest mi zrozumieć, że na twarzy mojego pracodawcy jest uśmiech. Ten sam, z którym mam do czynienia już od pierwszego spotkania z tym człowiekiem.
    - Widzę, że czujesz się już znacznie lepiej - mówi, patrząc znacząco na bajkę. - W takim razie nadszedł czas na krótki spacer. - Podchodzi do łózka i wyciąga w moją stronę rękę. Nie rób tego. Staram się przekonać samą siebie w myślach. Nie zmienia to jednak faktu, że boję się konsekwencji sprzeciwu. Jestem zbyt rozedrgana, aby na trzeźwo przeanalizować tę sytuację.
   Chwytam dłoń pana Hammonda. Jest zaskakująco zimna. Nie potrafię powstrzymać wzdrygnięcia. Stojący nade mną mężczyzna ignoruje to jednak. Bez żadnej reakcji na moje zachowanie, po prostu pomaga mi wstać, po czym kieruje się do drzwi, przekonany, że pójdę za nim. W zasadzie się nie myli.
    W mojej głowie znajduje się natłok pytań. Co się teraz stanie? Gdzie prowadzi mnie pan Hammond? Czy plan Karola z akwamarynem zadziała? Czy skończę tak samo, jak bohaterka bajki? Ostatnie z nich próbuję zignorować. Gdy tylko jednak o nim myślę, wszystko inne przestaje mieć znaczenie.
    - Tamta historia jest o mnie, prawda? - pytam. Nie zależy mi na upewnieniu się, a raczej potwierdzeniu, że mój pracodawca myśli podobnie.
    - Ostrzegałem, że nie ma ona szczęśliwego zakończenia - stwierdza, zamiast odpowiedzi. Nie potrzeba mi nic więcej. Resztę drogi przebywamy w milczeniu.

   Nie jestem zaskoczona, że pan Hammond zaprowadził mnie do ogrodu. Alternatywą było zapewne wyjście przed bramę rezydencji. Tutaj przynajmniej mogłam spotkać tylko jednego ducha, a nie dziesiątki... Na tę myśl odruchowo zaciskam rękę wokół akwamarynu, wiszącego na mojej szyi. Co prawda, wygląda to raczej, jakbym chciała rozerwać bluzkę, która go skrywa. Jednak poza materiałem, doskonale wyczuwam w dłoni jego kształt. Przynosi mi to namiastkę otuchy.
    - Amelio! - woła pan domu, a ja mimowolnie postępuje krok w tył. Spokojnie, spokojnie... Ona nie może się tu zbliżyć. Akwamaryn będzie trzymał ją z daleka. Staram się siebie pocieszyć.
    Gdy dziewczynka wyłania się spośród drzew, nie potrafię ukryć zaskoczenia. Najwidoczniej jej brat się mylił. W końcu gdyby wszystko poszło po jego myśli, byłoby zbyt łatwo.
    - Widzisz ją? - Słyszę głos pana Hammonda i staram się odwrócić wzrok od brunetki. Świadomość, że wyczuwa on, gdzie znajduje się jego córka, sprawia, że przychodzi mi to nieco łatwiej.
    - Kim jest Amelia? - pytam. Wiem, że gra na zwłokę raczej nic mi już nie da. Niemniej jednak nie mogę powstrzymać się przed próbami odwrócenia uwagi mojego pracodawcy.
    - Naprawdę cię to interesuje? - zwraca się do mnie tak, jakbym powiedziała coś niezwykle zabawnego. - No dobrze... - mówi, nie doczekując się żadnej reakcji z mojej strony. - Zatem odpowiedź za odpowiedź - przerywa na sekundę. - Widzisz ją?
   Kręcę przecząco głową, co jednak wywołuje jeszcze większą wesołość u stojącego obok mnie mężczyzny.
   - Domyślałem się takiej odpowiedzi - stwierdza. - Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że sama zdradziłaś się swoim zachowaniem.
  - Ja nie... - próbuję zaprzeczyć. Pan Hammond powstrzymuje mnie uniesieniem ręki.
   - Nie przyszliśmy tu jednak, aby po raz setny roztrząsać sprawę twoich niezwykłych zdolności - przerywa na sekundę, kierując wzrok w miejsce, w którym stoi dziewczynka. - Amelia była moją córką. Zmarła w tym ogrodzie czternaście lat temu. Do teraz wierzę, że jej śmierć nie była marnotrawstwem - ogłasza. Z jakiegoś powodu mam wrażenie, że przyczynił się do śmierci swojego dziecka. - W końcu jest do tej pory jedynym znanym mi duchem, na którego nie działają akwamaryny. - Próbuję udawać, że nie mam pojęcia, o czym mówi. Próbuję nie okazywać strachu i obrzydzenia na myśl, co kryje się za słowami tego mężczyzny. Próbuję...
    - Czy Karol o tym wie? - wyrzucam z siebie, całkowicie olewając te daremne próby.
   - Jakby mógł nie wiedzieć o śmierci swojej małej siostrzyczki? - ironizuje, całkowicie zdając sobie sprawę, o co tak naprawdę pytam. - Przejdźmy jednak do sedna sprawy - uśmiecha się. Patrzy prosto w moje oczy i unosi kąciki swoich ust ku górze. Im dłużej na jego twarzy widnieje ta "dziwna" wesołość, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mnie ona przeraża. Gdy nie potrafiła wykonać zadania, otrzymanego od tego człowieka, straciła coś niezwykle dla niej cennego. Nic w życiu nie zabolało jej bardziej. Przy okazji zabrano jej kawałek serca. Przypomnienie jednych z ostatnich zdań bajki, ani trochę mi nie pomaga. Nie mam pojęcia, co w moim życiu jest na tyle cenne, abym miała w skutek straty tej rzeczy doświadczyć cierpienia, ale domyślam się, kto będzie stać za dokonaniem tego. Myśl, że ta osoba stoi tuż przede mną, mrozi mi krew w żyłach.
    - Zatem nie wiedział - szepczę, postępując krok w tył. Mam ochotę znaleźć syna tego, przerażającego mnie człowieka i wygarnąć mu, jak głupie są te jego pomysły. Jak mógł nie wiedzieć tak istotnej rzeczy o swojej siostrze. W zasadzie o duchu swojej siostry. Poprawiam się w myślach, jednocześnie starając się znaleźć jakąś drogę ucieczki.
    - Czy mogłabyś porozmawiać z Amelką? - nagłe pytanie. W zasadzie proste. Ukłucie w klatce piersiowej jasno wskazuje, że nie dla mnie. W końcu od dzieciństwa próbowałam porozumieć się z otaczającymi mnie duchami. Rozczarowanie i smutek były jedynymi, nieodłącznymi skutkami tych starań.
    Patrzę na dziewczynkę, na te jej duże, niebieskie oczy i już wiem, że tym razem nie będzie inaczej. Nie usłyszę od niej choćby słowa, mimo że zaledwie wczoraj przemówiła do mnie we śnie. Poza tym, że teraz mam potłuczoną głowę, nic się nie zmieniło.
   - Nie słyszę głosu duchów - oznajmiam niepewnie, spuszczając wzrok ku ziemi. - Ja je tylko widzę.
    - Wydawało mi się, że przeczytałaś bajkę.
  - Nie wszystkie fragmenty w niej są dla mnie jasne - dukam. Bądź silna! Walczę w swojej głowie o pokonanie lęku. Spoglądam na twarz pana Hammonda i już wiem, że nie powstrzymam potoku słów, który ciśnie mi się na usta. - Adrianna w niej podobnie, jak ja trafiła do domu dziecka, ale w bajce z niego nie uciekła. Przygnębienie i obecność duchów przygniatały ją dopóki nie usłyszała o "Fantazji". Przyznaję, że też o niej słyszałam, ale nie dążyłam do dostania się tam. W końcu to była tylko baj... ka - zacinam się na ostatnim słowie. "Fantazje złotowłosej Adrianny" też są tylko bajką, co? Rzucam w siebie tym pytaniem i mimowolnie się wzdrygam.
   - Mów dalej - zachęca mnie pan domu, niezwykle zaciekawiony moją wypowiedzią.
    - Stara się odnaleźć to miejsce, aby odzyskać swoją rodzinę - mówię, mimo obawy, że może to jedynie pogorszyć moją sytuację. - Gdy czytałam bajkę, miałam wrażenie, że liczy na to, iż "Fantazja" sprawi, że będzie normalną dziewczynką, że dzięki temu jej matka przestanie się jej bać, że... - Wstrzymuję oddech. - Że wypuszczą jej rodzicielkę z zakładu dla psychicznie chorych i będzie mogła się znów o nią zatroszczyć. Tylko ja nawet nie pamiętam rodziców... - Nie musiałaś mu o tym mówić!
    - Jak się kończą jej starania? - pan Hammond pyta mnie, jak gdyby nigdy nic. Przynajmniej mój monolog sprawia, że uśmiech nieco znika z jego twarzy.
    - Z pomocą właściciela sierocińca odnajduje to magiczne miejsce. Po drodze jednak traci coś, co powoduje, że zdobycie tak długo wyczekiwanego "celu" przestaje mieć znaczenie. Nie może jej tego zwrócić nawet ta mityczna kraina - milczę na sekundę. - Nie rozumiem, czego zrobienie może wymagać tak ogromnej straty. Czy utrata rodziców nie była dla niej boleśniejsza? - szepczę.
    - Pamiętasz, jak można dostać się do "Fantazji"? - Mam wrażenie, jakby ktoś dokładnie w tej chwili uderzył mnie porządnie w głowę i tym samym przywrócił moje szare komórki do prawidłowego działania.
    - To o to w tym wszystkim chodzi, prawda?
    - Co masz na myśli?
   - Pan chce się TAM dostać - mówię na jednym wydechu, po czym odwracam się gwałtownie i biegnę w stronę posiadłości. To była tylko bajka! Tylko bajka! BAJKA! Fantazja nie istnieje... Próbuję sama siebie przekonać, ale w obecnej sytuacji nie do końca mi to wychodzi. SZYBCIEJ! SZYBCIEJ! SZYBCIEJ! Skanduje zamiast tego, wiedząc, że jeśli zostanę z tym człowiekiem chwilę dłużej, sama zacznę powracać do moich dziecięcych marzeń.
    Boli sama myśl, że mimo strachu, który mnie ogarnia, jakaś część mnie chce kontynuować tę rozmowę. Chce dowiedzieć się, co powinnam zrobić, aby trafić do krainy, w której marzenia stają się rzeczywistością. Boli mnie, że ta część mojej osobowości zaczyna przejmować nade mną kontrolę i coraz ciężej powstrzymać mi wyobrażenia tego, jak udaje mi się dokonać niemożliwego, jak opowiadania pani Beatki stają się rzeczywistością. Jest tylko jeden mały haczyk - ból "złotowłosej Adrianny".

   Pokonując po dwa schodki na raz, wbiegam na piętro, aby jak najszybciej dostać się do swojego pokoju. Odizolować od tego wszystkiego, co znajduje się poza nim. Zderzenie na ostatnim zakręcie z twardym, ludzkim ciałem jest jednak znacznym utrudnieniem. Z nadmiaru adrenaliny, pulsującego bólu w czaszce i zaskoczenia ze spotkania tej niespodziewanej przeszkody, zwyczajnie tracę kontrolę nad swoimi kończynami. Wydaje mi się, że mój limit wytrzymałościowy na dzisiejszy dzień właśnie uległ wyczerpaniu. Uginają się pode mną nogi i upadam. Przynajmniej w teoretycznym tego słowa znaczeniu. W praktyce zostaję złapana przez ramiona mojej "przeszkody" tuż przed spotkaniem z ziemią.
   - Masz refleks chłopie - słyszę obok, powoli przyswajając przewijające się przed moimi oczami obrazy. Josh klepie Karola po plecach mimo, że ten jest akurat zajęty przywracaniem mojego ciała do pionu. - Nie wiem, czy sam zdążyłbym ją złapać w twojej sytuacji. Teraz przynajmniej mogę śmiało powiedzieć, że się myliłem - stwierdza i unosi ręce, aby zrobić w powietrzu znak cudzysłowia. - "Ta pokojówka na ciebie leci".
    - Co jest? - zwraca się do mnie Karol, całkowicie olewając słowa kolegi. - Nie mów tylko, że to już... - przerywa w pół zdania, dostrzegając moją minę. Nie mam pojęcia, co takiego zdołał przekazać mu wyraz mojej twarzy, ale zadziałało to na niego, jak płachta na byka. Uroczyście stwierdzam, że moje oczy potrafią wyrazić znacznie więcej emocji niż słowa. Tym bardziej, że w tej chwili i tak nie zdołałabym żadnych z siebie wydusić.
   - Na razie Josh - warczy brunet i łapiąc mnie jedną ręka pod kolanami, a drugą dalej trzymając na moich plecach, z łatwością unosi mnie do góry. Nie mam nawet szansy na zarejestrowanie reakcji blondyna na tą nietypową sytuację. Karol w ciągu kilku sekund pokonuje pozostały fragment trasy do mojej sypialni, zostawiając zdezorientowanego chłopaka za jej drzwiami. 
    - Nie mogę tu zostać - rzucam, gdy brunet kładzie mnie na łóżku. Nie mam nawet zamiaru roztrząsać sytuacji, która dopiero co miała miejsce. W tym momencie jest mi zupełnie wszystko jedno, co może sobie o tym wszystkim pomyśleć Josh.
    - Nie sądzisz, że trochę za późno to zrozumiałaś?! - naskakuje na mnie Karol. Widzę, jak rysy jego twarzy się wyostrzają z powodu ogarniającej go złości. - Mój tata dowiedział się o akwamarynie? - pyta, próbując opanować oddech.
    - Nie wiem - mówię szczerze, uświadamiając sobie, że może i ojciec chłopaka nawiązywał w rozmowie do tego kamienia, ale nie zarzucił mi jego posiadania.
    - To co się stało? - Kuca przy łóżku i zrównuje nasze spojrzenia. Nie potrafię utrzymać z nim kontaktu wzrokowego. Amelia miała dokładnie takie same oczy. Przekrzywiam głowę na bok, skupiając się na rogu łóżka. - Ada! - krzyczy, a ja czuję, jak spod moich powiek wypływają pierwsze łzy. 
    Nagle oplatają mnie jego ciepłe ramiona. Moja głowa spoczywa na jego barku. Jestem w rozterce. Serce łomocze mi jak szalone, a mimo to moje wnętrze ogarnia namiastka spokoju.
    - Przeczytaj to - szepczę, dostrzegając kątem oka porzuconą książkę. Mam wrażenie, że jej okładka śmieje mi się w twarz. - Przeczytaj - powtarzam, naraz pragnąc aby ktoś trzeci zaprzeczył, że to, co znajduje się na jej kartkach, jest prawdą. W końcu to tylko bajka... To tylko bajka...

*****
Na początku chcę Wam życzyć wesołych i pełnych rodzinnego ciepła świąt Bożego Narodzenia, abyście zdołali odczuć w tym roku ich magie. Poza tym oczywiście szampańskiego Sylwestra i szczęścia w Nowym Roku!
Teraz nadszedł czas na moje kajanie się przed Wami. Wiem, wiem... Minęły już trzy miesiące odkąd pojawił się ostatni rozdział. Nie chciałam, aby to tak długo trwało, ale nie potrafiłam jakoś temu zaradzić. Nie mam zamiaru obiecywać poprawy. Postaram się, aby równie długa przerwa się nie powtórzyła, ale nie obiecuję, że mi się to uda. Nie chcę rzucać słów na wiatr.
Co zaś się tyczy samego rozdziału - mam obawy, że coś namieszałam. Wczoraj wieczorem spłynęło na mnie nagłe natchnienie i powstała ponad połowa powyższego tekstu. Zanim się do niego zabrałam powinnam najpierw przypomnieć sobie poprzednie rozdziały, ale nie chciałam zaprzepaścić wizyty "weny". Jest ona dość kapryśną przyjaciółką, która pojawia się znienacka. Tak było i tym razem, tym bardziej, że ani trochę się jej nie spodziewałam. Niemniej jednak przyjęłam ją z otwartymi ramionami. Ugościłam i pożegnałam dopiero po północy. Czy przyniosła mi satysfakcjonujące i trafne prezenty? Sami oceńcie! 
Nie miałam czasu po odpowiadać na Wasze komentarze pod poprzednią notką, ale tym razem odniosę się do każdej zamieszczonej poniżej opinii :) Zresztą dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa i wsparcie, to naprawdę dużo dla mnie znaczy!
Jeśli chodzi o zaległości na Waszych blogach, to wiem, że wciąż mam tego naprawdę sporo. Myślę, że z czasem to się zmieni. Dalej powoli będę Was odwiedzać. Tymczasem pozdrawiam i do następnego rozdziału!

36 komentarzy:

  1. Hejo kochana! :3
    Sama nie wiem, co mam napisać. Naprawdę jestem zaskoczona obrotem tej sytuacji (podejrzewam, że Hammond chce się dostać do tej krainy, by spotkać się z córką?).
    Jeeeejku! Jak ja koooocham Karola!! ♥♥♥ A ta scenka, jak na niego wpadła po prostu jest cudna! Uwielbiam Twojego bloga i przez to wybaczam Ci tak długą nieobecność, ale bardzo proszę: Nigdy więcej takich długich przerw, bo tego nie zniosę! ♥
    Ja kochana również życzę Ci wesołych świąt, udanego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! ♥
    Potopu weny twórczej! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Cię zaskoczyć. Mam wrażenie, że kiedy ludzie snuli podejrzenia odnośnie zamiarów pana Hammonda, nikt nie pamiętał treści prologu...
      Uff... Mam nadzieję, że nie będziesz jedyną, która wybaczy mi tak długą nieobecność. Co do kolejnych tak długich przerw: jest prawdopodobne, że się pojawią, ale będę się starało, aby to jednak nie nastąpiło.
      Dziękuję Ci za wszystko! Pozdrawiam kochana! :* ;)

      Usuń
  2. Bardzo sie ciesze z powrotu do SV. Czekałam ;). Pan domu jest bardziej porypant, niz sie spodziewałam, powiedziałabym wręcz ze nieobliczalny i niebezpieczny. Pewnie bedzie bardzo naciskać na Adę, by porozmawiała z jego corka. Moze i w jakichś aspektach zycie dziewczyny różni sie od bajki, ale myślę, ze tylko w szczegółach i to dość przerażajace. Życzę szczęśliwego Nowego Roku i Zapraszam Cię na świeżo dodana nowosc do mnie, zapiski-Condawiramurs ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na nowość do Ciebie na pewno niebawem wpadnę - myślę, że jeszcze przed Nowym Rokiem (również życzę Ci Szczęśliwego Nowego Roku!). Poza tym przepraszam, że kazałam tak długo czekać na ciąg dalszy. Tak - pan domu do normalnych nie należy...
      Dziękuję za komentarz! :)

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że w przyszłości przerwy nie będą tak długie. Jestem dobrej myśli :).

    Przybliżyłaś historię z książki, jednak wciąż odczuwam niedosyt. Pan Hammond nadal jest dziwnie spokojny i wydaje się miłym starszym panem dla nieznających historii. Jego zachowanie jest na swój sposób przerażające.

    Karol <3. Scena z nim jak najbardziej trafia w mój gust. Ciekawi mnie jego reakcja na treść bajki...

    Wyglądaj kuriera z weną i ciasteczkami!
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa! Uśmiecham się jak głupek do monitora - ja CHCĘ te ciastka! Niech ten kurier się pośpieszy!
      Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się zaspokoić Twój niedosyt odnośnie książki, którą przeczytała Adrianna. Może kiedyś? Nie wiem. Niemniej jednak cieszę się, że scena z Karolem przypadła Ci do gustu. Nie była ona planowana :)
      Dziękuję za komentarz i proszę o więcej takich! Jesteś genialna w motywowaniu mnie do działania :) (Dawać do mnie tego KURIERA!!!)

      Usuń
  4. Nie wydaje mi się, żeby ten rozdział coś namieszał. To, co pamiętam z poprzedniego rozdziału, pasuje do tego, więc chyba jest w porządku :))
    Pan Hammond nadal jest przerażający. Coś mi się wydaje, że to on bezpośrednio przyczynił się do śmierci swojej córki i zastanawiam się, po co tak właściwie chce się dostać do "Fantazji". Czyżby męczyły go wyrzuty sumienia? A może chodzi o coś, co nie ma nic wspólnego z dobrocią serca i nagłą skruchą... No i co może stracić Adrianna. Tym bardziej, że wydaje mi się, że na chwilę obecną ma raczej niewiele...
    Chociaż tak mi przychodzi do głowy pewien dramatyczny scenariusz ze względu na tę ostatnią cudowną scenę z Karolem - że może ta dwójka bezgranicznie się w sobie zakocha i poszukiwanie "Fantazji" jakoś doprowadzi do śmierci Karola. Ale pewnie moja wyobraźnia zmierza w zupełnie niewłaściwym kierunku. No cóż, pozostaje mi po prostu czekać na ciąg dalszy, żeby wszystkiego się dowiedzieć.

    Pozdrawiam
    teorainn
    smiertelny-pocalunek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że rozdział pasuje do poprzedniego - mnie też się tak wydaje, ale każde potwierdzenie się przydaje :)
      Czy pan Hammond bezpośrednio przyczynił się do śmierci swojej córki? Myślę, że niebawem to wyjaśnię. A co do tego dramatycznego scenariusza, nie mam zamiaru póki co mu zaprzeczać. Ale muszę powiedzieć, że twoja wyobraźnia nabiera właściwy kierunek. Może nie jest dokładny, ale zmierza w naprawdę dobrą stronę. Dziękuję za komentarz! Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Wydaje mi się, że nic nie namieszałaś...
    Ja przed przeczytaniem tego rozdziału chyba też powinnam przypomnieć sobie poprzednie ale jak tylko zobaczyłam, że wstawiłaś rozdział 11 to od razu go przeczytałam. Komentarz wstawiam trochę później ale wtedy jakoś nie miałam czasu.
    A pan Hammond jest strasznie przerażający. Coś mi się wydaje, że on zabił swoją córkę lub chociaż przyczynił się do jej śmierci. No i po co chce dostać się do Fantazji? Myślę, że to ma związek z Amelką.
    A ta scena z Karolem!!!!
    Tylko proszę nie rób już takich przerw. Tą ci wybaczę ale...

    W każdym razie życzę szczęśliwego nowego roku i dużooo wenyyy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie namieszałam. Zdecydowanie czytanie poprzednich rozdziałów po tak długiej przerwie mogłoby być przydatne. Osobiście polecam przypomnienie sobie prologu, bo zaczynam się do niego odnosić.
      Czy jego chęć dostania się do "Fantazji" jest związana z Amelką? Ciężko mi to potwierdzić... Wyjaśnienie powinno pojawić się wkrótce.
      Postaram się nie powtórzyć tak długiej przerwy, a tymczasem również życzę Ci Szczęśliwego Nowego Roku! Dziękuję za komentarz! Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Ależ się cieszę, że wreszcie pojawił się rozdział! Mam nadzieję, że wena będzie ci teraz dopisywać coraz bardziej i następny zobaczymy w o wiele mniejszym odstępie czasowym. Bo serio idzie się stęsknić;D
    Na samym początku (mam na myśli początkowe rozdziały) pan domu nie przerażal mnie jakoś szczególnie i nawet go lubiłam. Ale teraz mam wrażenie, że jest nieco... szurnięty;D Zaczynam się go obawiać, bo wygląda mi na takiego, co dla osiągnięcia celu jest w stanie zrobić wszystko i poświęcić wszystko. Widać, że ogromnie mu zależy na pomocy Ady, tylko nie wiem jakie ma intencje. To jest właśnie dla mnie największa tajemnica - jakie są intencje Hammonda i ... cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem z powrotem. Pisałam komentarz w pracy, szef wszedł do pokoju i musiałam przerwać pisanie, stąd to rozbicie na dwa. A nie chciałam usuwać tego, co już napisałam, bo to zawsze odbiera mi zapał do komentowania:D A więc...

      .... to jest właśnie dla mnie największa tajemnica - jakie są intencje Hammonda i czy jego postać okaże się pozytywna, czy raczej negatywna. Ada ma wrażenie, że pomógł swojej córce zejść z tego świata i ja też mam takie wrażenie. Tylko nie mam pojęcia dlaczego on tak usilnie pcha się do tej "Fantazji". To następna sprawa, która zaprząta mi teraz głowę;D Przez chwilę przeszło mi nawet przez myśl, że jest jej ojcem i chce wyciągnąć żonę z psychiatryka xD Ale szybko porzuciłam tę myśl. Chyba była głupia...
      W każdym razie ciekawi mnie, co teraz zrobi Ada. Naprawdę odejdzie? A Karol? Co zrobi?
      Ach, tyle pytań! Niecierpliwie czekam na kolejny! ;***
      Weny, kochana, weny!

      Usuń
    2. Też mam nadzieję, że wena mnie w najbliższym czasie nie opuści. Nie chcę powtarzać tak długich przerw...
      Pan Hammond z rozdziału na rozdział po prostu zaczyna powoli coraz bardziej ujawniać swoją prawdziwą naturę. No i muszę przyznać Ci rację: nie zważa on na nic, kiedy dąży do osiągnięcia swojego celu....
      Swoją drogą teoria, że jest ojcem Adrianny jest ciekawa. Może i bym tak pociągnęła dalszą fabułę, ale myślę, że nie do końca pasuje to do tej historii.
      Dziękuję za komentarze! Wena zawsze się przydaje, nie ma co :) Pozdrawiam! :* :)

      Usuń
  7. Nie spodziewałam się takiego obrotu zdarzeń. Zastanawiam się, co po tym wszystkim zrobi Adraianna, bo wątpię, by pan Hammond zrezygnował ze swoich planów i na pewno nadal będzie próbował wykorzystać dziewczynę, by osiągnąć swój cel, szczególnie że wyjawiła mu wiele cennych informacji. Swoją drogą przynajmniej teraz wiadomo, o co tak naprawdę mu chodzi.
    Coś mi mówi, że podobieństwa oraz różnice pomiędzy Adrianną i bohaterką z książki nie są przypadkowe, a sama książka, mimo że dziewczyna tak bardzo by tego chciała nie jest zwyczajną bajką, lecz w jakiś sposób powiązana jest z jej życiem.
    Zastanawiam się też, co dalej postanowi zrobić Karol, ale na to wyjaśnienie pewnie trzeba będzie poczekać do kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan Hammond od tak wielu lat dąży do spełnienia swoich planów, że nie ma nawet opcji, że teraz miałby z nich zrezygnować. Zbyt daleko udało mu się dojść...
      Ach ten Karol - sama się zastanawiam, co też on zrobi dalej. Swoją drogą nie tylko Adrianna ma mu do przekazania parę świeżych informacji. On też coś wie, ale o tym w ciągu dalszym.
      Tymczasem pozdrawiam serdecznie! Dziękuję za odwiedziny i u mnie i komentarz! :)

      Usuń
  8. Rozdział bardzo mi się podobał. Trochę czułam się zmieszana czytając go, bo niektóre fakty z poprzedniej części wypadły mi z głowy. Może Adrianna - bohaterka bajki - umarła na końcu? Najlepszy był końcowy fragment :) Czekałam na ten moment :D Josh jest fajnym gościem. Karol ma problemy z uczuciami, a pan Hammond ma tajemnicze plany. No, no...zobaczymy co się stanie dalej 😉
    Prorokuję:
    Tą ważną rzeczą Adrianny będzie Karol, który on będzie musiał umrzeć.
    Haha XD Zobaczymy co się spełni.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypominam sobie, bym pisała o śmierci którejkolwiek Adrianny... Cieszę się, że rozdział Ci się podoba. Osobiście chyba też najbardziej lubię ten końcowy fragment. Akurat on nie był ani trochę zaplanowany.
      Swoją drogą całkiem nieźle prorokujesz ;) Dziękuję za opinię i pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
    2. Nie pisałaś o śmierci Adrianny, ale fragment tekstu o bajce, wpłynął na to, że wywnioskowałam smutny koniec naszej Adrianny :/
      Miejmy nadzieję, że jednak się mylę ;)

      Usuń
    3. W sumie nie dziwię się, że tak wnioskujesz. Czy jednak Adriannę czeka śmierć? Sama muszę jeszcze sobie odpowiedzieć na to pytanie...

      Usuń
  9. Hej :)Jestem i ja :D
    Przyznam, że ostatni rozdział rzeczywiście był dość dawno i musiałam sobie trochę przypomnieć co i jak, ale wydaje mi się, że już wszystko ogarnęłam xD
    Pan Hammond robi się bardzo niespokojny, jeśli tylko zaczyna się temat jego zmarłej córki. Niby nic w tym dziwnego, bo w końcu tu chodzi o jego dziecko, ale mam jakieś dziwne przeczucia, że on się w jakiś sposób przyczynił do jej śmierci. Może dlatego aż tak bardzo mu zależy na tym, żeby Ada pomogła mu w skontaktowaniu się z dziewczynką. Może zależy mu na przebaczeniu?
    A jeśli chodzi o samą Adę, to wcale jej się nie dziwię, że czuje się zagubiona. Akwamaryna nie podziałała, więc nie zostaje jej nic innego, jak pomoc panu Hammondowi.
    A co do Karola... ja naprawdę nie wiem, jakie są jego intencje co do Adrianny. Naprawdę, minęło tyle czasu, a ja nadal nie potrafię go odczytać. Wydaje się chwilami przejmować dziewczyną, a potem z powrotem robi się z niego taki zimny i nieczuły dupek (wybacz za wyrażenie).
    Mam nadzieję, że rzeczywiście wena Ci dopisze i na następny rozdział nie będziemy musieli czekać tak długo. Buźki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna, czy akurat o przebaczenie chodzi Hammondowi. Gdyby jednak tak było, można by go nawet uznać za nie najgorszą postać...
      Co do wyrażenia "zimny i nieczuły dupek", to nawet się z nim zgadzam, więc nie mam Ci czego wybaczać. Zwyczajnie to określenie do niego obecnie pasuje, więc nie ma co koloryzować.
      Dziękuję za komentarz! Również liczę na tę moją wenę :) Pozdrawiam :*

      Usuń
  10. Przeczytałam wczoraj, ale komentuje dziś. Najpierw jednak sprawdzę czy uda mi się napisać i opublikować komentarz z tel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to skoro już widzę, że się da, to komentuje. Najpierw napiszę, że nie mam pretensji o to, że nie komentujesz u mnie każdego rozdziału, zwłaszcza, że są one zazwyczaj jednowątkowe, więc śmiało możesz komentować co 5 czy 15 pisząc szczerze co tam ci się podobało a co nie, co zaskoczyło, a co znudziło :-)
      A teraz o twoim rozdziale, mnie zaskoczyło, że pierścień nic nie dał i Ada jednak widziała duchy, no i oczywiście byłam w szoku, że ten facet zabił własne dziecko dla jakieś chorej fantazji i to dosłownie dla Fantazji. Ciekawa jestem jak to dalej potoczysz i jedno o co zamarudzę, to stanowczo za rzadkie dodawanie rozdziałów jak na ich mizerną długość.
      Pozdrawiam i przede wszystkim zdrowia, szczęścia, grona bliskich, szczerych osób przy boku, no i oczywiście pieniędzy :-)

      Usuń
    2. Ja za to mam do siebie pretensje, że tak rzadko Cię odwiedzam i jestem tak daleko w tyle z rozdziałami. Liczę, że jak mi się w końcu z sukcesem uda zaliczyć ten semestr, to je nadrobię :)
      Cieszę się, że czymś Cię zaskoczyłam. Zresztą mam w planach powrócenie jeszcze do tej nietypowej sytuacji z akwamarynem i wyjaśnienie, dlaczego nie zadziałał na siostrę Karola.
      Eh... Staram się poprawić, ale póki co kiepsko mi to idzie. Tymczasem dziękuję za komentarz! Pozdrawiam serdecznie! :*

      Usuń
  11. Cieszę się, że dodałaś nowy rozdział. Zdążyłam się już stęsknić za losami Adrianny.
    Cóż, więc prawda w jakimś stopniu wyszła na jaw. Dziwne, że ten kamień jednak nie zadziałał tak jak powinien. A może to ta dziewczynka jest odmiennym przypadkiem? Ciekawe.
    Ogólnie postać tego dziecka jest intrygująca. Nie spodziewałam się, że pan Hammond mógłby posunąć się do uśmiercenia własnej córki dla jakichkolwiek celów. Nadal nie wiem, co chciał tym osiągnąć i tym bardziej obawiam się o Adę. Ten mężczyzna jest nieprzewidywalny. Dostanie się do tej wyśnionej krainy całkiem przysłoniło mu zdrowy rozsądek...
    Tylko czy Karol zdoła mu przeszkodzić? Zdoła ochronić Adę?
    Czekam na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się za nimi stęskniłam. W końcu jest jeszcze tyle do opowiedzenia! :)
      Co do tego, że akwamaryn nie zadziałał... Moją podpowiedzią do rozwiązania tej zagadki jest jedno pytanie: "Z jakiej rodziny pochodzi Amelka?" Wydaje mi się, że odpowiedź sporo wyjaśnia...
      Zdecydowanie popieram, że dostanie się do Fantazji przyćmiło zdrowy rozsądek Hammonda. I to jeszcze jak przyćmiło! O tym jednak w ciągu dalszym...
      Dziękuję Ci za odwiedziny i komentarz kochana ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Witam! :)
    Trafiłam na Twojego bloga, przeglądając toplistę fantasy i z radością stwierdzam, że się nie zawiodłam :) To opowiadanie jest cudowne, ba! bajeczne :) Masz bardzo dobry styl pisania, prolog i jedenaście rozdziałów pochłonęłam w kilka godzin z małymi przerwami i żałuję, że póki co nie ma więcej tej historii. Będę cierpliwie czekać na ciąg dalszy :)
    Uwielbiam Twoich bohaterów, a już zwłaszcza Karola (choć to chyba specjalną niespodzianką nie jest). Jednak Pan Hammond także budzi moją sympatię, jestem ciekawa czy to faktycznie on doprowadził do śmierci swojej córki i jakie są jego pobudki, by dostać się do Fantazji.
    Cóż jeszcze? Ach tak, pod jednym ze swoich rozdziałów wspominałaś, że dialogi są Twoją zmorą. Cóż, jak dla mnie nie powinny, bo wychodzą Ci naturalnie :)
    Co do ostatnich dwóch rozdziałów to zasmuca mnie trochę to, że nie poznałam dalszej części bajki, ale rozumiem, że zabieg ten miał wpłynąć na to, by czytelnik nie dowiedział się wszystkiego od razu. Mam tylko taką małą, zupełnie sugestywną uwagę - może w miejscu, gdzie przytaczasz fragment bajki, o którym przypomina sobie Adrianna, powinnaś go bardziej wyszczególnić, choćby jakimś cudzysłowem albo w ogóle osobnym akapitem. Początkowo myślałam, że jest to zwykła myśl bohaterki.
    Nic to, pozostaje tylko czekać na kolejne rozdziały :)
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również witam! No i cieszę się, że spodobało Ci się na moim blogu. Zresztą bardzo dziękuję za tak miłe słowa :*
      Co do bajki to fakt - nie chcę, aby wszystko było od razu jasne. Niemniej jednak nie jestem pewna, czy kiedykolwiek dodam jej całą treść na bloga. Tym bardziej, że odnoszę wrażenie, że byłaby ona dość długa (gdybym miała w niej zawrzeć wszystko, to chyba miałaby długość kilku moich rozdziałów, na pewno więcej niż jednego...). Poza tym naprawdę dobra uwaga. Pomyślę, jak na przyszłość powinnam wyszczególniać takie fragmenty.
      Dziękuję za komentarz, odwiedziny, ogólnie za to, że zechciałaś zapoznać się z tą historią. Pozdrawiam! :*

      Usuń
  13. Muszę Cię naprawdę przeprosić. Nie chcę tego, ale czasami mam takie okresy, że po prostu nie umiem się przemóc do czytania czegokolwiek. Od ponad roku przeczytałam chyba tylko jedną książkę, a tak to zaczynam, dochodzę do 1/4 i odkładam, bo nic mi się nie podoba. Usłyszałam od bliskiej osoby, że mam negatywne nastawienie, więc może to prawda. Może muszę się zmusić, żeby coś przeczytać? I zmusiłam się dzisiaj, żeby wejść na bloga i przeczytać kilka tekstów, które mam zaległe. Do Ciebie jako drugiej przyszłam. Dlatego przepraszam Cię, że tak długo mnie nie było. :(
    Nie mniej jednak udało mi się zapamiętać, o czym jest Twoje opowiadanie. Uważam, że dobrze zrobiłaś, korzystając z weny. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy coś wymieszałaś, bo moja pamięć także aż tak dobra nie jest, jednak wiem jedno: przypomniałam sobie, że niektóre opowiadania na blogspocie mi się podobały. Twoje jest jednym z nich. :)
    Może trochę szybko czytałam i przeoczyłam, ale chyba nie zrobiłaś żadnych błędów. Dodatkowo zauważyłam, że Tobie chyba cały czas bogaci się język. Myśląc o Twoim poprzednim opowiadaniu i porównując je do tego - oba były/są wspaniałe, ciekawe i zapewne oryginalne. Jednak z upływem czasu pisanie idzie Ci coraz lepiej. pewnie już to mówiłam, ale ja tak mam, że się powtarzam. :)
    Marzenia, czy bardziej plany pana Hammonda tak naprawdę są dla mnie zrozumiałe. Gdy straci się bliską osobę, chce się do niej wrócił i zrobi się wszystko, aby to się stało. Jest tylko jedno pytanie. Czy mężczyzna naprawdę zabił swą córkę? Jeśli tak, to czy zrobił to z przymusu, czy może dlatego, że chciał coś na tym zyskać? Wprowadzasz coraz więcej szczegółów, których nie jestem w stanie zrozumieć. Mam tylko takie pytanie. Amelia umarła 14 lat temu. Ile wówczas miała lat? I ile lat ma Karol? Bo wydaje mi się, że jest on jakoś 23 latkiem? A dziewczynka chyba miała 8? (nie dam sobie głowy uciąć!) I nie wiem, czy nie zgrzyta, ale pewnie nie. I just want to know! :D
    podsumowując:
    Jestem. przeczytałam. Zachwyciłam się. Zmusiłaś mnie do zastanowienia i teraz będę myśleć nad dalszymi losami. Mam nadzieję, że wena szybko do Ciebie przyjdzie i coś wrzucisz (korzystaj, póki mam dobre nastawienie do czytania blogów!).
    A, mogę mieć prośbę? Masz może do polecenia jakieś naprawdę dobre blogi? :D
    pozdrawiam cieplutko!
    Freya, Ars Moriendi, Cruncut, Idylla W., a teraz wdzięczna Kurushimi. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło Cię widzieć :) Dopadła mnie taka mała nostalgia, kiedy przytoczyłaś wszystkie swoje dotychczasowe nicki. Tym bardziej, że wciąż pamiętam, jak podpisywałaś się Freya... Eh! Nie mam zamiaru się teraz rozczulać! Cieszę się, że po raz kolejny mnie odwiedziłaś i zdecydowanie nie przeszkadzają mi Twoje przerwy w "blogowaniu", skoro i tak ostatecznie co jakiś czas wracasz ;)
      Czytając Twój komentarz nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. Cieszę się, że podoba Ci się moje opowiadanie, a nawet jeszcze bardziej się cieszę, że uważasz, że piszę coraz lepiej. Czasem człowiek naprawdę potrzebuje to usłyszeć (czy raczej przeczytać).
      Przechodząc "zgrabnie" to pytań o wiek, które mi zadałaś (co prawda jeszcze zawrę odpowiedzi na nie w opowiadaniu, ale nie widzę powodu, aby teraz Ci tego nie wyjaśnić). Szczerze powiedziawszy to całkiem trafnie określiłaś wiek tej dwójki. Karol ma jednak 24 lata. Amelka za to rzeczywiście zmarła mając osiem. Zatem między tą dwójką byłyby teraz dwa lata różnicy.
      Dziękuję Ci za komentarz! Dziękuję Ci, że jesteś! Poza tym rzeczywiście muszę korzystać :) Hah xD Co do polecania blogów, to chyba muszę się zastanowić, które najlepiej podsunąć Ci "pod nos"... Pozdrawiam! :)

      Usuń
  14. Widzę, że większość już została w komentarzach napisana, a ja nie lubię się powtarzać, więc... więc pozwolę sobie zauważyć jeszcze jedno. Duchy nie mówią, Amelka nie mówi, nie odpowiada, a wydaje mi się, że o odpowiedź chodzi Hammondowi najbardziej. On potrzebuje od dziewczynki jakieś informacji, dlatego chce ją ściągnąć z zaświatów, na które wcześniej być może ją wysłał, bo np byłą świadkiem śmierci matki, którą ukatrupił, co? A może Ada i Karol i Amelka to rodzeństwo, bo jest np bękartem Hammonda, dowiedziała się o tym jego żona i on żonę ciach we wannie, na śmierć utopił. Wiem, że mam dziwne myśli, ale do takich właśnie pobudziła mnie twoja opowieść, więc możesz sobie gratulować xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo słuszna uwaga. Dokładnie to o odpowiedź chodzi Hammondowi. Dążenie do zdobycia potrzebnej mu informacji pochłonęło go całkowicie... Poza tym muszę przyznać, że pozostałe przypuszczenia są naprawdę ciekawe, choć już nie tak trafne. Niemniej jednak cieszę się, że moja historia powoduje takie myśli :)
      Dziękuję za komentarz! Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  15. Tak na sam początek trafiłam na Twojego bloga przypadkiem. I nie żałuje tego. W jeden wieczór przeczytałam całe 11 rozdziałów. A wiedz, że nie lubię czytać. Co do mojej teorii. Pan Hammond zabił swoją córkę, ponieważ chce się dostać do świata, w którym jest jakiś magiczny przedmiot, a ona mu to ułatwiła. Czytając powyższe komentarze, wydaje mi sie, że niektórzy chcą śmierci któregoś z głównych bohaterów. Ja jestem innego zdania. Uważam, że ani Karol, ani Ada nie powinni umrzeć. Osobiście najbardziej ciekawi mnie ich historia. Dlatego liczę, że główni bohaterowie przeżyją, a Ty rozwiniesz o nich wątek miłosny.
    Troszeczkę się rozpisałam, w każdym razie liczę na happy end. Pozdrawiam cieplutko i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę miło mi, że trafiłaś na mojego bloga. Zresztą cieszę się, że Cię zainteresował :) Co do Twojej teorii, to jest ona całkiem trafna. Poza tym póki co nie mam w planach uśmiercania Karola i Ady - w końcu przydałby się wątek miłosny hah :D
      Dziękuję za odwiedziny na moim blogu, za komentarz i miłe słowa. Pozdrawiam! :)

      Usuń
  16. No więc tak. Nie zamierzam owijać w bawełnę, upiększać ani robić innych rzeczy, za pomocą których musiałabym skłamać. Weszłam na tego bloga z takim nastawieniem, z jakim czytam pozostałą większość: w celu znalezienia niekoniecznie udanego czytadła, dzięki któremu udałoby mi się podreperować własną wenę. Właściwie to trudne, żebym wyzbyła się takiego uprzedzenia do internetowych opowiadań, skoro większa ich część to historie opowiadające o kolejnych perypetiach znanych (i niekoniecznie lubianych) gwiazdorów, które piszą nastolatki w większości mające spore problemy ze swoją seksualnością... Ale przyznam, że teraz, po przeczytaniu całości, jestem tak zaskoczona, że nawet sama nie wiem, jak ubrać to w słowa. Prolog mnie zainteresował, zaintrygowało imię głównej bohaterki (jakoś tak ludzie zaczynają się cieszyć jak głupi, gdy bohater tekstu ma na imię tak jak oni...) więc wzięłam się za dokładne zapoznanie z całością. I oto, co ci powiem: nie czytałam jeszcze czegoś, co jest tak dobre, i nie trafiło w moje ręce z półki w księgarni. Używasz fantastycznego, barwnego i poetyckiego języka, umiesz najprostsze rzeczy opisać w ten sposób, że czytelnik to po prostu widzi. Prowadzisz akcję tak, że wciąga od początku do końca, z każdym razem coraz mocniej zmuszając do dowiedzenia się, jak historia się zakończy. Budujesz atmosferę, której spójności pozazdrościłby ci niejeden pisarz, tytułujący się "autorem bestsellerów". Oby tak dalej! Masz we mnie wiernego czytelnika (z czasem może nawet psychofana) obgryzającego paznokcie w wyczekiwaniu na następny rozdział.
    Mam tylko jedno "ale". Przydałby ci się ktoś, kto odwaliłby niewdzięczną robotę korektora: uporządkował przecinki, powstawiał polskie znaki, których w paru miejscach brakuje. Przydatny jest taki ktoś od brudnej roboty. Jak coś - możesz zgłaszać się do mnie, w końcu po to się studiuje - ale nie wciskam się na siłę, bo może masz kogoś, kto chętnie pomoże, a kogo znasz. Ale polecam się na przyszłość.
    No. Czekam na następne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tak długiej przerwie nie spodziewałam się, że zjawi się tu ktokolwiek "nowy". Ale jestem tak miło zaskoczona, że po prostu nie potrafię przestać uśmiechać się do monitora. Dziękuję! Za wszystkie miłe i tak bardzo motywujące słowa. Cieszę się, że ta historia przypadła Ci go gustu. No i nie omieszkam skorzystać z Twojej propozycji. Nigdy nie miałam kogoś, kto poprawiałby te wszystkie błędy, które wciąż wciskają się w to, co piszę. Zdecydowanie chcę spróbować z Tobą współdziałać ;)
      Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję!

      Usuń