27 października 2019

Cześć... i przepraszam!

Ciężko mi to przyjąć do wiadomości, ale ostatni post tutaj został opublikowany dwa i pół roku temu. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że nie był to bynajmniej post z nowym rozdziałem, a z informacją o moim powrocie do blogosfery, który de facto ostatecznie nie nastąpił. W tamtym czasie jedyną aktywnością, jakiej się dopuszczałam było czytanie innych blogów. Niestety nawet na to z czasem zabrakło mi czasu... Wraz z dłuższą przerwą w czytaniu, nagle nie potrafiłam też i do tego wrócić.
Kiedy dodawałam tu informację o powrocie, naprawdę byłam mega optymistycznie do tego nastawiona. Miałam wielkie plany. Nie spodziewałam się jednak, że inny rodzaj sztuki aż tak mi to przysłoni. 
Dziś zupełnie przypadkowo w zakładkach natrafiłam na tego bloga. Przeczytałam ostatni dodany rozdział, przeczytałam ostatnią dodaną notkę i bezsilnie przyglądałam się błędowi 404, który zabrał mi ilustrację zdobiącą kiedyś to miejsce. No i stało się. Postanowiłam napisać i Was ogromnie przeprosić. 
Przepraszam za moje zniknięcie. Przepraszam za zostawienie historii Adrianny na pastwę losu. Przepraszam za to, że obiecywałam powrót, do którego nie doszło. Przepraszam za brak udzielania się. Przepraszam za wszystko...
Tym razem nie mam zamiaru niczego obiecywać. Szczerze powiedziawszy nawet nie jestem pewna, czy ktokolwiek przeczyta to, co właśnie piszę. Niemniej nie powstrzymuje mnie to przed dalszym klikaniem w klawiaturę.
Cały czas zastanawiam się, czy mam w sobie wystarczająco motywacji i siły, aby tu wrócić. Czy naprawdę jestem w stanie dokończyć tę historię? Czy nie jest już dla niej za późno? Zastanawiam się też, czy chociażby opublikować tu rozdział trzynasty, który od tak długiego czasu zalega gdzieś w odmętach mojego komputera? I szczerze powiedziawszy wciąż nie mam na żadne z tych pytań odpowiedzi... Dlatego nie mam zamiaru informować o żadnych zmianach. Chciałam w tym poście po prostu powiedzieć Wam: "Cześć... i przepraszam!" i nic więcej. Tak po prostu. Jeśli jednak okaże się, że ktoś to przeczyta i będzie chciał się czegoś jeszcze ode mnie dowiedzieć, to mogę obiecać jedno: odpowiem na jego komentarz.

Trzymajcie się! 

PS: Aktualizacja! Roboczo wrzuciłam w nagłówek obrazek, który kiedyś widniał na tym blogu. Co prawda wylądował on tu w stanie surowym, bez modyfikacji które dostosowywały go do tego szablonu, ale zawsze wygląda to lepiej niż informacja z błędem ;)