2 lutego 2015

Rozdział 3

   - Co za egoistyczny dupek! - krzyczę, rzucając poduszką o ścianę. Cieszyłabym się, gdyby trafiła ona prosto w głowę Karola, jednakże jego pokój opuściłam już jakąś godzinę temu. - Snobistyczny, rozpieszczony dureń - dodaję już ciszej, wstając z łóżka. Idę powoli po odrzucony przedmiot, wiedząc, że zapewne jeszcze nie raz będę musiała powtórzyć tę czynność.
    Za każdym razem, kiedy pomyślę o synu pana Hammonda, krew się we mnie gotuje. Nie mam pojęcia, jakim cudem do tej pory udało mi się zachować spokój. Gdy stałam naprzeciwko niego, miałam ogromną ochotę tak po prostu przywalić mu w twarz. Zobaczyć, jak odbija się na niej czerwony ślad od mojej dłoni i sprawia, że nie jest już tak "śliczny", za jakiego się uważa. Co prawda zdaję sobie sprawę, że nawet to nie zdołałoby odebrać mu urody, ale zdecydowanie dałoby mi, choć niewielką, satysfakcję. Czułabym się na pewno lepiej niż w tej chwili.
    - Nie pozbędziesz się mnie stąd tak łatwo - mówię, odkładając poduszkę na swoje miejsce. Może nie tak wyobrażałam sobie pracowanie w tym miejscu, ale nie przeszkadza mi to. W dosyć dziwny i pokrętny sposób Karol sprawił, że mam jeszcze większą motywację, aby wytrwać na moim obecnym stanowisku jak najdłużej. Co prawda wciąż nie mam pojęcia, o co chodzi z duchami, które spotkałam przybywając tutaj i jak mam sobie poradzić z tym wkurzającym Hammondem Juniorem, ale chęć utarcia mu nosa jest na tyle duża, że jakoś pozostałe sprawy automatycznie schodzą na dalszy plan.
    Zamiast ponownego chwycenia za poduszkę i rzucenia jej o ścianie w próbie rozładowania, nieopuszczającej mnie złości, podchodzę do jedynego okna w moim nowym pokoju. Przed powrotem do pracy, powinnam zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. W moim obecnym stanie, nie potrafiłabym zejść po schodach i tak po prostu, jak gdyby nigdy nic, wziąć się za sprzątanie. W końcu mój czas wolny nie będzie trwał wiecznie, a nawet moje udawanie ma swoje granice.
    Gdy tylko czuję na twarzy delikatny powiew wiatru, zamykam oczy. Może nie sprawia to, że od razu pozbywam się wszystkich negatywnych emocji, ale w pewnym sensie zaczynam czuć się lepiej. Z każdą sekundą wzrasta też we mnie ochota, aby wyjść na zewnątrz. Wiem, że może czekać tam na mnie horda nieboszczyków, ale alternatywne zamknięcie w czterech ścianach wcale nie wydaje mi się lepszą opcją.
   - Kruk! - krzyczę mimowolnie, kiedy unoszę powieki ku górze. Metr przed moją twarzą, na gałęzi jednego z drzew znajdujących się w ogrodzie, siedzi ogromne, czarne ptaszysko. Zawzięcie wlepia we mnie spojrzenie swoich paciorkowych oczu, jakby w ten sposób chciało mi coś przekazać. Może to głupie, ale mam wrażenie, że jest to dokładnie ten sam ptak, który stłukł drogocenną wazę pani Gryzeldy.
   Tylko spokojnie. Mówię do siebie w myślach i zaczynam robić powolne, głębokie wdechy. Gdy byłam jeszcze dzieckiem odkryłam, że nie tylko zdolność widzenia duchów robi ze mnie dziwoląga. O ile przez mówienie do samej siebie inne dzieci mogły brać mnie jedynie za wariatkę, o tyle moja umiejętność przyciągania do siebie ptaków, napawała je strachem. Strach z łatwością przeistaczał się w gniew i złość, przez które nie raz zostawałam ofiarą ataków moich "dawnych kolegów".
   Kontrolowanie tego nie wchodziło w tamtych czasach w rachubę. Wystarczyło, że postawiłam jeden krok na zewnątrz, a najbliżej znajdujące się ptaki, zlatywały do mnie, jakbym stała się ich królową. Dopiero w wieku sześciu lat nauczyłam się to jakoś kontrolować. Wtedy właśnie zostałam przeniesiona do innego przytułku, w którym pracowała pani Beatka. To było dla mnie, jak nowy początek, który skrupulatnie wykorzystałam, na unikaniu innych dzieci. Nie chciałam znów być ofiarą... Moje jeszcze młode serduszko nie przetrwało by ponownych ataków ze strony rówieśników. To za bardzo bolało.
    Kruki były jedynymi ptakami, które nie zwracały na mnie uwagi. Póki nie opuściłam bram sierocińca, zdawało mi się, że nie są one w ogóle zainteresowane moją osobą. Traktowały mnie tak samo, jak każdego innego człowieka. Nie istniałam dla nich, dopóki nie rozpoczęłam swojej pierwszej pracy. Od tego momentu zawsze, kiedy zjawiały się w moim życiu, wiedziałam, że muszę przygotować się do kolejnej przeprowadzki.
    Wiem, że to nie jest normalne. Wiem, że może to mógł być zwykły zbieg okoliczności, ale za każdym razem wraz z pojawieniem się tego czarnego ptaszyska, traciłam posadę. Najczęściej ponosiło ono bezpośrednią winę, jeśli chodzi o doprowadzanie do tego stanu. Tak jak to było zaledwie przedwczoraj. Czasem jednak pojawienie się kruka było tylko znakiem, a w zasadzie sygnałem, że muszę przygotować się na powtórkę z "rozrywki".
    - Czemu właśnie teraz? - pytam ptaka. Zdaję sobie sprawę, że nie otrzymam odpowiedzi, ale zwyczajnie nie mogę się powstrzymać.
    - Ponieważ nie pracujesz tu jeszcze nawet doby, a rezydencja pana sama się nie posprząta. - Słyszę zza pleców, na co gwałtownie odwracam się tyłem do okna. Tak pochłonęły mnie moje własne myśli, że nawet nie zauważyłam, kiedy Henry wszedł do mojego pokoju.
   - Rozumiem - odpowiadam, patrząc wprost w miodowe oczy chłopaka. Zastanawia mnie, jak wyglądałby bez tego dziwnego, czarnego fraka, ale nie mówię nic więcej. Za to idę pokornie za wychodzącym kamerdynerem.
    Mam nadzieję, że choć raz uda mi się powstrzymać wiszące nad moją głową fatum. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się już po pierwszym dniu stracić pracę. Nie napawa mnie jednak pozytywnym nastawieniem fakt, że niedługo po ostrzeżeniu Karola zjawił się też kruk. To nie jest twój szczęśliwy dzień, co?

    Gdyby ktoś spytał mnie, jak wygląda piekło, bez wahania powiedziałabym, że aktualnie jest nim dla mnie rezydencja mojego pracodawcy. Nie, nie on jednak jest tu szatanem. Tę rolę, w tworzonej w moim umyśle sztuce, od razu otrzymuje, śledzący każdy mój ruch szatyn. Wytyka mi każdą pominiętą plamkę, jednocześnie zapewne planując, jakie zadanie przydzielić mi następnie. Nie żebym była jedyną służącą w tym domu. Oprócz mnie pracują tu jeszcze dwie inne dziewczyny, mieszkające w pokoju naprzeciwko mojego. Poza tym jest jeszcze Greta, pulchna kucharka, która nazwała mnie słonkiem, podając śniadanie przygotowane dla Karola, jak również Fabian, młody chłopak, pracujący tu na stanowisku ogrodnika i Richard. Wydaje mi się, że Richard, tak samo jak Henry są stałymi pracownikami pana Hammonda, a nie zwerbowanymi ostatnimi czasy z powodu przeprowadzki państwa, tak jak ja. Co prawda moje założenie może być błędne, ale jakoś tak od razu widać, że zachowują się oni zupełnie inaczej niż reszta względem pana domu. Ogólnie czują się tu najswobodniej...
    Z racji tego, że mam najkrótszy staż pracy w rezydencji, nie potrafię uwolnić się od wzroku kamerdynera. Nie wiem, czy reszta przechodziła podobny proces inicjacji, ale ja naprawdę chciałabym się bez tego obejść. Z każdą kolejną chwilą stresuję się coraz bardziej. Nie pomagają w tym wcale myśli o kruku, który jakimś cudem również się tu znalazł, mimo że widziałam go ostatnio wiele kilometrów stąd. Wpadasz w paranoję. Mówię sobie i robię kilka, kolejnych głębokich wdechów. To naprawdę nic takiego. Nie stracisz tej pracy. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
    - Henry! Natychmiast powiedz tej nowej, aby do mnie przyszła. - Gdy słyszę głos Karola, serce automatycznie podchodzi mi do gardła. Jeszcze nie teraz, tak? Pytam się siebie z sarkazmem i powstaje na równe nogi. Chyba podłogę w salonie będzie musiał wyczyścić ktoś inny.
    Gdy patrzę na kierującego moimi pracami chłopaka, dostrzegam, jak na jego twarzy maluje się niezadowolenie. Najwidoczniej lista rzeczy, którą miałam zrobić była dosyć długa, a zaprzestanie torturowania mnie nią, nie było tym czego szatyn w najbliższej chwili oczekiwał.
    - Pan cię wzywa - mówi, odwracając się do mnie tyłem i kierując w stronę kuchni. Mam nadzieję, że nie przerzuci się na terroryzowanie kogoś innego. Niemniej jednak odchodzę, idąc wprost do innego diabła, zamieszkującego ten dom.

    Szczęście to tak ulotne uczucie, że człowiek zaczyna czasem zastanawiać się, czy aby na pewno go doświadczył. Sama nie potrafię do tej pory uwierzyć, że jeszcze poprzedniego dnia gościło ono w moim wnętrzu. Obecnie jestem na przemian targana złością i przerażeniem. Dlatego też z coraz większym zaskoczeniem przyjmuję do świadomości fakt, że jeszcze nikt nie zdołał tego zauważyć.
   - Jak masz na imię? - Jedno krótkie pytanie, skutecznie wyrywa mnie z plątaniny własnych myśli. Stoję dokładnie w tym samym miejscu, co kilka godzin wcześniej i mam wrażenie, że tracę kontrolę nad własnymi ustami. Nie odpowiadają one automatycznie na pytanie chłopaka, w ogóle się nie poruszają. Tak jakby pierwszy raz w życiu, zażądały strajku i nie godziły się już na prowadzoną w moim życiu grę. - Jesteś niemową, czy co? - Kolejne pytanie, tym razem przepełnione dozą złości. Frustracja wręcz maluje się na twarzy Karola. Nie pojmuję tego. To ja powinnam być tu osobą, która daje upust swoim emocjom.
    Robię głęboki wdech. - Adrianna - mówię spokojnie. Wiem, że jeśli będę tu dłużej, może się to zmienić.
    - A więc Adrianno, co widzi w tobie mój ojciec?
    - Nie rozumiem - odpowiadam, szczerze zaskoczona.
    - Naprawdę? Dlaczego więc, gdy widziałem go dziś po śniadaniu, mówił tylko i wyłącznie o tobie? - pyta, obchodząc moją osobę dookoła, jakby chciał dostrzec, co jest we mnie takiego wyjątkowego.
    - Nie wiem - mówię, jednocześnie próbując ukryć swoje zdenerwowanie. Już dawno nikt mi się tak uważnie nie przyglądał. Cały czas starałam ukrywać się "w cieniu". W jednej chwili jednak wszystko zostaje zmienione przez obdarzonego wyjątkowym entuzjazmem, starszego mężczyznę.
    - Poza tym to jego zachowanie... - kontynuuje Karol, zupełnie nie zważając na moje słowa. - Już dawno nie widziałem go tak rozradowanego. Najdziwniejsze, że to wszystko z powodu jednej, małej służącej, której imienia nawet nie pamięta. - Zatrzymuje się tuż przed moją twarzą. Patrzy na mnie swoimi bystrymi, niebieskimi oczami tak zawzięcie, jakby w ten sposób zdołał rozwiązać tajemnicę mojej osoby. Nagle zaczyna mnie to tak po prostu, najzwyczajniej wkurzać. Czuję buzującą w moich żyłach krew. Mimowolnie moje dłonie zaciskają się w pięści, a oddech przyśpiesza. Złość, od której udało mi się uwolnić tego poranka, powraca i przejmuje każdą pojedynczą komórkę w moim ciele. Nie jesteś jakimś cholernym przedmiotem na wystawie, żeby jakiś nadęty bogacz przypatrywał się tobie, jak jakiejś plastikowej lalce! Nie jesteś rzeczą! Krzyczę na siebie w myślach, automatycznie zamykając oczy. Nie to, że nie chcę uderzyć, stojącego przede mną bruneta. Gdyby nie zależały od niego moje losy w tym domu, już dawno użyłabym na jego twarzy moich pięści. Niemniej jednak wciąż staram się zachować względne opanowanie. Wiem, że nie mogę sobie pozwolić na takie traktowanie, jednak mój mózg nie potrafi podrzucić mi jakiegoś sensownego wyjścia z tej sytuacji. Tak jakby jedynym rozwiązaniem było odpłacenie się chłopakowi, mocnym, siarczystym uderzeniem w policzek.
    - Może faktycznie zauroczyła go jedynie twoja uroda. - Czuję, jak chwyta za mój podbródek i unosi go do góry. - Jesteś wyjątko... - Nie daje rady dokończyć.
    Tym razem odruch mojego ciała był znacznie silniejszy od mojej siły woli. Tylko przez sekundę patrzę, jak Karol chwyta się z bólu za krocze, po czym wybiegam z jego pokoju, żegnana echem padających z jego ust wyzwisk.
    Idiotka! Idiotka! Idiotka! Wyrzucam sobie. Mimo wszystko jednak gdzieś w swoim środku czuję przypływ satysfakcji. Może i jest on wymieszany z falą napływającego strachu, w końcu to, co przed chwilą zrobiłam, będzie miało odpowiednie konsekwencje, ale moje idiotyczne zachowanie w jakiś sposób mnie zadowala. Czyli jednak nie zginęłaś całkowicie pod maską pozorów, co?

   O dziwo nie pobiegłam do swojego pokoju, aby spakować rzeczy i przygotować się do opuszczenia tego domu. Zamiast tego stoję za szklanymi drzwiami, wpatrując się w pełen drzew i kwiatów ogród pana Hammonda. Chęć znalezienia się na zewnątrz, jak widać wytrwała ze mną aż do tej pory.
    W zasięgu mojego wzroku nie ma, co zaskakujące, jeszcze żadnego ducha. Nie widzę też kruka, który najwidoczniej bezbłędnie przewidział, co się wydarzy. Nie oznacza to jednak, że jestem tu sama. Kilkanaście metrów przede mną stoi mężczyzna, będący sprawcą całego zamieszania, które chwilę temu miało miejsce. Nie mam pojęcia, co mu powiedzieć. Nie widzę sensu w tłumaczeniu swojego zachowania, tym bardziej, że ten siwiejący człowiek, nie wie jeszcze, że właśnie kopnęłam jego syna w najbardziej czułe miejsce.
   - Podejrzewałem, że tu przyjdziesz - mówi i gestem ręki nakazuje mi się zbliżyć.
    - Skąd pan wiedział - pytam, mimowolnie postępując kilka kroków do przodu. Znam pana Hammonda zaledwie dobę, a już zachowuję się tak, jakbym nie potrafiła, mu się sprzeciwić. Jego przyjazne nastawienie wobec mojej osoby jest nieco dezorientujące. Tym bardziej, że znów na jego ustach pojawia się szeroki uśmiech.
    - Nie wiedziałem, miałem tylko taką nadzieje - odpowiada. - Tym bardziej, że chciałbym coś potwierdzić.
    - Chyba nie rozumiem. - Mam wrażenie, że w jednej chwili z jednej dziwnej sytuacji, przeniosłam się do kolejnej. Tylko, że w przypadku Karola miałam do czynienia ze skierowaną w moją stronę czystą złośliwością, a tutaj wręcz jestem atakowana przez niewyjaśnioną radość jego ojca.
    Nagle jednak twarz mojego pracodawcy nieco poważnieje.
   - Nie musisz rozumieć - mówi, a zza jego pleców wyłania się duch małej dziewczynki, o długich, czarnych, kręconych włosach i pięknych błękitnych oczach. - Wystarczy, że ją widzisz.
  - Kogo widzę? - pytam, starając się udawać, że zbliżająca się do mnie istota nie istnieje. Okazuje się to niezwykle trudne, gdyż ani na sekundę nie spuszcza ona ze mnie wzroku.
   - Nie wiem. - Mężczyzna wzrusza ramionami, rozkładając ręce na boki. - Ty mi powiedz.
    - Ale...
   - Tu jesteś! - Słyszę niespodziewanie za sobą i kolejne słowa zamierają mi na ustach.  Karol mnie znalazł. Nadszedł czas na moje wielkie odejście...

*****
Na początek bardzo dziękuję Wam za wszystkie komentarze. Zdecydowanie zdołały mnie zmotywować do dalszego pisania. Nawet rozdział pojawił się wcześniej niż poprzednio. Osobiście mam nadzieję, że się spodoba, chociaż mam wrażenie, że strasznie w nim namieszałam. Przynajmniej jest nieco dłuższy niż zazwyczaj.
Jeżeli ktokolwiek dostrzega jakieś błędy, niech nie waha się ich wytykać. Konstruktywną krytykę też chętnie przyjmę "na klatę". W końcu trzeba się rozwijać, co nie? Tymczasem do następnej notki! Pozdrawiam ;)

29 komentarzy:

  1. Chyba jestem pierwsza! Ale się jaram xd. Bardzo fajny rozdział. Może rzeczywiście trochę namieszane, ale jest ogólnoe spoko. Pozdrawiam. Życzę weny. I do następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie jesteś pierwsza, hah... ;) Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. Ważne!
    Nominowałam cię do Liebster Award!
    Więcej dowiesz się na http://memento-mori-louella-angel.blogspot.com/2015/02/liebster-award.html
    Pozdrawiam
    *Lou*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie przeczytałam rozdział i bardzo mi się podobał! Sorry, że nie skomentowałam wcześniej...

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za nominację, no i cieszę się, że rozdział Ci się podoba :)

      Usuń
    3. Sorry za spam, zapraszam n rozdział 3!

      Usuń
  3. Ten Hammond coś podejrzany mi się wydaje :] Ach...Karol XD Ten to świetny jest po prostu. Już ja czuję, że Adrianna namjesza mu w życiu :D A ta nasza gł. bohaterka to skomplikiwane życie ma -.- Ptaki, duchy, dziwni ludzie itd. XD Ogólnie no EXTRA hehe XD Weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena jak najbardziej się przyda. Tak Adrianna ma skomplikowane życie. Coraz częściej zastanawiam się czy aby nie za bardzo. Mam wrażenie, że wrzuciłam wszystko do jednego worka i nieumiejętnie pomieszałam... Poza tym dziękuję ;)

      Usuń
    2. Uważam, że nie przegięłaś ;) Wszystko wydaje się w porządku :D

      Usuń
  4. Jednym słowem SUPER!! A teraz bierz się za pisanie next, bo jak nie to nie ręczę za siebie. Hehehe
    Chcę dalej i tym razem ma być wcześniej niż ten. Buziaczki Szaitan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że następny rozdział uda mi się dodać wcześniej, ale nie mogę nic obiecać... No i bardzo dziękuję za miłe słowa! ;)

      Usuń
  5. Już myślałam że zrezygnowałaś z pisania :) Ogólnie te imiona bardzo pasują właśnie do tego typu "bogatej rodzinki " ;) Motyw z krukami wydaje się bardzo interesujący :) Tworzysz bardzo ładne wyrażenia z gatunku "filozoficznych" :P
    Kiedy czytałam końcówkę rozdziału w myślach miałam "ooo matko!" Genialnie to zakończyłaś! :)
    Jestem ciekawa dalszej części :)
    Zapraszam do siebie na kolejny rozdzial :)
    http://magiafuego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż tak szybko nie rezygnuję. Gdy coś zaczynam, staram się dociągnąć to do końca... Cieszę się, że podobała Ci się końcówka. Teraz nadszedł czas na pisanie ciągu dalszego. Niebawem też zjawię się u ciebie, zdecydowanie wykorzystuje zaproszenia hah :D

      Usuń
  6. Hahahahha, należało się temu idiocie. :D Oj, ale coś czuję, że ojciec Karola mimo tego, co zrobiła jego synowi, wcale jej nie wywali. On wie, że ona widzi duchy... prawda? Tylko ciekawe, czemu tak go to raduje. Może jest mu do czegoś potrzebna? I ten kruk... skoro zawsze wtedy wylatuje z pracy, to tym razem też tak ma być? Mam wrażenie, że nie. Karol pewnie będzie chciał, żeby ją wywalić, ale Hammond pewnie ją zostawi. Mogę się mylić, no ale jego zachowanie wobec niej... on ma jakieś plany, na pewno. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plany Hammonda... Z tym, że je ma jak najbardziej trafiłaś, ale nie będę póki co zdradzać, jakie one są konkretnie. Mogę Ci póki co powiedzieć, że nieźle wszystko wydedukowałaś. Całkiem trafnie. Osobiście mam nadzieję, że mimo wszystko uda mi się czymś Cię zaskoczyć w tym opowiadaniu. Hah... Pozdrawiam! :)

      Usuń
  7. Kolejny świetny rozdział twojego autorstwa. Zaczyna robić się coraz bardziej ciekawie, co niezmiernie mnie cieszy. Oczywiście w tym momencie najbardziej interesuje mnie postać pana Hammonda. Najwyraźniej musi wiedzieć o... zdolnościach Adrianny, skoro jasno dał do zrozumienia, że wie iż dziewczyna widzi ducha. Cholera, że akurat w tym momencie musiał pojawić się ten Karol! Co do niego, podejrzewam że nie będzie łatwo żyć z nim pod jednym dachem. Ciekawi mnie strasznie to wszystko... ta cała tajemnica tego opowiadania. Mam nadzieję, że powolutku będziemy się w to wdrażać. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć ci mnóstwa weny.
    Buźka x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mam wrażenie, że pan Hammond nieźle zaczął wszystkich intrygować po tym rozdziale. Mogę co najwyżej powiedzieć, że niebawem jego tajemnica będzie powoli rozwiązywana. Zresztą, jak każda inna. Cieszę się, że Ci się podobało i dziękuję :)

      Usuń
  8. Witam!

    Jestem pisarką-amatorką. Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Dużo tajemnic, często powtarzane wątki stawione zostały w nowym świetle. Już samo kontaktowanie się z duchami sprawia, że przebiega dreszcz. A teraz jeszcze ptaki zlatujące w stronę Adrianny i, w pewien sposób, przepowiadające jej przyszłość kruki. A pan Hammond? On, zdaje się, od początku wiedział o jej mocach. To nie przypadek, że pojawił się akurat po tym, jak Adrianna straciła pracę. Coś mi mówi, że on chce, by ona pomogła mu skontaktować się z tą umarłą dziewczynką. A jego syn, Karol? Miłość od pierwszego wejrzenia to przeżytek. Pewnie szykuje się "to coś" miedzy Adrianną a Karolem.

    Co do błędów w tym rozdziale - około dwa przycinki zostały wstawione niepotrzebnie. Oprócz tego nie dopatrzyłam się niczego. Masz dobry styl, nawet bardzo dobry. Jedyne, co mnie denerwuje, to jeden rozdział na około miesiąc. Pod tym wzgledem jestem bardzo wymagającą czytelniczką. Pozostaje mi skończyć i życzyć weny. Bo jej nigdy za mało. ;)

    Paulina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również witam! ;)
      Też zaliczam się do grona pisarek-amatorek :D Cieszę się, że podoba Ci się moje opowiadanie. Rzeczywiście to nie przypadek, że pan Hammond zjawił się po Adriannę akurat w tamtym momencie...
      Nie mogę zaprzeczyć, z przecinkami mam problem, ale mam nadzieje, że z czasem będzie tylko lepiej. Co do tego jednego rozdziału na miesiąc, staram się to zmienić, jednak nie idzie mi to zbyt dobrze. Może kiedyś będzie inaczej? Kto wie... Tymczasem bardzo dziękuję za komentarz i miłe słowa. Dałaś mi nimi niezłego kopa. Zatem czas wziąć się za pisanie! Pozdrawiam! ;)

      Usuń
  9. Hejka :) No, rozdział zapiera dech w piersiach :) Jestem nim zachwycona :) Rozdział jest fantastyczny :) Bardzo mi przypadł do gustu. Muszę przyznać, że główna bohaterka wcale się nie nudzi , ma bardzo skomplikowane życie. Mi też się wydaję, że pan Hammond wiedział o mocach Adrianny od początku . I wydaje mi się, że specjalnie po nią przyszedł, bo jest mu do czegoś potrzebna ... Końcówka jest najlepsza :) Ogólnie rozdział jest fenomenalny :) I już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :) Czekam z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Karolina J

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i bardzo się cieszę, że rozdział przypadł Ci do gustu. Postaram się, aby kolejny pojawił się, jak najszybciej. Tymczasem mogę powiedzieć, że już niedługo powinnam wyjaśnić historię pana Hammonda i tego jego zachowania. Nie jestem jednak pewna, czy nastąpi to już w najbliższym rozdziale... Wydaje mi się, że nie. Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Już pierwsze słowa tego rozdziału mówią: czytaj dalej! Fajny blog, pisz dalej, życzę ci dużo weny ;) ja też piszę opowiadanie na swojej stronce, dotyczy ona fantasy i wszystkiego co z tym związane. Zapraszam na stronkę:
      booky.rit2.pl
      Pozdrawiam
      Hoviel :)

      Usuń
    3. Masz możliwość ustawić, aby w wersji mobilnej nie było tego obrazkowego tła? Albo pogrub czcionkę. Litery się zlewają i ciężko się czyta. Rozdz 4 2.marca, tak?

      Usuń
    4. Życzenie spełnione :) W wersji mobilnej nie ma już tła. Co do rozdziału to tak, najprawdopodobniej wtedy się pojawi :D

      Usuń
  10. O jejku. Dlaczego ja uśmiecham się na samo słowo ,,Karol’’? xD Jeju. On to już kolejny blogowy bohater, który skradł moje serce! Seryjnie! :D Ha! Tylko dlaczego Adrianna kopnęła go w czułe miejsce? Przecież niczego takiego nie zrobił...
    Och! Czyżby pan Hammond wiedział o darze bohaterki? Tylko skąd? No nie! Że też przyjście Karola musiało wszystko zepsuć! Lecę czytać dalej!!
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  11. Karol to genialna postać. Niedobra, nieprzejrzysta, ale ciekawa. Ja lubię złych bohaterów, bo są bardziej fascynujący niż ci dobrzy. Choć wolałbym urokliwego drania, a Karolowi brakuje uroku, bo brakuje mu też klasy.
    Jedno "ale". Skąd bohaterka wiedziała, że to ten sam kruk? Ja bym chyba nie rozpoznał.
    A więc właściciel domu wie o duchach i wie, że nowozatrudniona je widzi. Zobaczymy co z tego dalej wyniknie i czy Charles się poskarży, że dostał w czułe miejsce.

    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja to bym na jej miejscu rzuciła taką pracę, poszła do noclegowni, albo innego przytułku i szukała jakieś pracy kelnerki czy coś, wynajęła też może. Chciałabym się na jej miejscu usamodzielnić, a ona ciągle jest z tymi ludźmi. Tak w ogóle to jakie to czasy? Komórki i laptopy już są?

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Teraz dopiero dostrzegam nawiązanie do szablonu, gdzie tych ptaków też jest mnóstwo. I poniekąd rozumiem Adę. Musiało być jej ciężko, w końcu ona nie wybierała, czy chce mieć ten dar. A dla innych dzieci z sierocińca musiała wydawać się przez to dziwna a wiadomo, jak to wśród takich smarkaczy jest - zaraz odrzucenie i potem przez to Ci słabsi mają kompleksy i problemy.
    W ogóle to zastanawiam się, co się stało z jej rodzicami. Może oboje nie żyją i to ma jakiś związek z tym, że dziewczyna widzi duchy? Nie wiem, ale to tylko takie moje podejrzenia xD
    A jeśli chodzi o Karola, to też uważam, że to dupek. Mógłby porozmawiać z ojcem w normalny sposób i wyjaśnić, że chce na miejsce Ady kogoś innego, albo nie potrzebuje pokojówki, a nie urządza sceny niczym dziesięciolatek. Właściwie, to mi wydaje się wręcz śmieszny. I nawet miałam taką nadzieję, że Ada mu dokopie. Szczęście, że nie trafiła się nam jako główna bohaterka jakaś ofiara losu, co to by się nad sobą użalała nad sobą i płakała po kątach. Właściwie, to nawet lubię Adriannę. nie jest przesadnie wulgarna, ale nie zgrywa też ofiary losu :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Odpiszę ci tutaj, bo szukałam miejsca gdzie skończyłam by nadrobić resztę. Takie bonusy odnośnie perspektywy Karola czy fragmenty bajki są spoko, ale moim zdaniem powinny być zgrabnie wplecione w opowiadanie, a nie mieć dodatkową zakładkę czy coś. Wolę by były w opowiadaniu.
    Pozdrawiam i lecę nadrobić, bo w sumie przeczytałam już większość tylko komentarzy jeszcze nie napisałam i skorzystam z tego, że mam chwilę i nadrobię komentowanie.

    OdpowiedzUsuń